180 stron
przeszywającej historii
Poczuj przeszywającą historię Magdalenki na 180 stronach.
Poruszający obraz alienacji rodzicielskiej, której codzienne oblicze odsłania ta książka.
"Jesteś moja, Magdalenko!" to wstrząsająca opowieść o alienacji rodzicielskiej widzianej oczami osoby z zewnątrz. Za idealną fasadą szczęśliwej samotnej matki, kreowaną w mediach społecznościowych, kryje się mroczna rzeczywistość. Drobne echa niepokoju docierające ze szkoły, a w końcu dramatyczne wyznanie małej Magdalenki, ujawniają bolesną prawdę o manipulacji i oddzielaniu dziecka od kochającego ojca. Ta poruszająca historia stawia ważne pytania o granice miłości rodzicielskiej, konsekwencje zranionego ego i siłę, jaką może mieć obcy w walce o prawdę i dobro dziecka. Czy uda się przełamać mur alienacji i przywrócić Magdalence utraconą więź?
Poczuj przeszywającą historię Magdalenki na 180 stronach.
Poruszający obraz alienacji rodzicielskiej, której codzienne oblicze odsłania ta książka.
Pomiędzy lojalnością a strachem - komentarze psychologiczne i prawne do historii Magdalenki.
Fiolet lał się zewsząd. Otulał wzgórza miękką, falującą kołdrą, kołysał się na wietrze w nieskończonej symfonii barw i zapachów. Dla postronnego obserwatora to pole lawendy w Prowansji mogło jawić się jako rajski zakątek, idealne tło dla rodzinnej idylli. I właśnie tak to wyglądało na zdjęciu, które przewijałam na ekranie swojego laptopa. Nie chcę tutaj używać prawdziwego imienia matki Magdalenki, przede wszystkim dla dobra sprawy pomiędzy rodzicami oraz dla dobra samej Magdalenki. Nazwijmy ją więc Honoratą.
Na fotografii Honorata uśmiechała się promiennie, obejmując swoją córeczkę, Magdalenkę, która w fioletowej sukience wtulała się w nią, również z uśmiechem na ustach. Obie w delikatnych, okrągłych okularach, wyglądały jak dwie krople wody, zanurzone w tym fioletowym morzu. Podpis pod zdjęciem na Facebooku głosił: „Moje szczęście w lawendowym raju! 💜💜💜”
Przewijałam stronę profilu dalej, profilu Honoraty. Kolejne zdjęcia:
Każde zdjęcie opatrzone serią czułych komentarzy i emotikonów. Fasada idealnego macierzyństwa, szczęśliwej samotnej matki i jej równie szczęśliwej córki.
Jednak ja, obserwując te starannie wykreowane obrazy, wiedziałam, że za tą fasadą kryje się inna rzeczywistość. Rzeczywistość, którą zaczęłam poznawać z niepokojących relacji rodziców koleżanek Magdalenki ze szkoły. Drobne uwagi, początkowo bagatelizowane, z czasem zaczęły układać się w coraz bardziej niepokojący obraz.
Westchnęłam, odkładając laptopa na drewniany blat biurka. Za oknem panowała typowa dla tej pory roku szaruga, zupełnie inaczej niż na słonecznych zdjęciach z Prowansji. To właśnie tam, rok temu, podczas tych „cudownych wakacji” Honoraty z Magdalenką, wszystko się nasiliło. Tak przynajmniej wynikało z tego, co usłyszałam od zaniepokojonych matek, których dzieci wspominały o dziwnych komentarzach Magdalenki na temat taty.
Teraz, patrząc na te idealne fotografie na profilu Honoraty, czułam gorzki smak w ustach. To, co prezentowała światu, było jedynie wycinkiem rzeczywistości, starannie wykadrowanym i podkoloryzowanym. Prawda była bardziej złożona, bardziej bolesna. Prawda miała na imię Alienacja Rodzicielska i zatruwała życie nie tylko ojcu Magdalenki, ale przede wszystkim jego córce.
Sięgnęłam po leżący na biurku list. List od obcej kobiety, matki, która również samotnie wychowywała dziecko. List, który dotarł do mnie kilka dni temu, przekazany przez jedną z mam ze szkoły, która była zaniepokojona sytuacją Magdalenki i wiedziała, że interesuję się tematyką relacji rodzinnych. List, który w brutalny, ale jednocześnie niezwykle trafny sposób obnażył mechanizmy postępowania Honoraty.
Cześć,
znamy się, ale znać się nie chcemy.
Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie niepewne spojrzenia i półsłówka, które słyszałam od rodziców innych dzieci. Nie znałam Honoraty osobiście, ale jej profil na Facebooku, tak pełen idealnych obrazków, wywoływał we mnie coraz większy niepokój. A jednak, słowa z listu tej obcej matki trafiały w sam środek problemu.
Przeczytałam list jeszcze raz, powoli, każde zdanie rezonowało z tym, co niepokoiło mnie w opowieściach innych rodziców o Magdalence. Słowa o utraconej matce, o niezastąpionej więzi, o konsekwencjach alienacji dla dziecka w przyszłości… To wszystko malowało przerażający obraz sytuacji Magdalenki.
Czy Honorata naprawdę nie widziała tego, co robiła? Czy te wszystkie czułe posty i idealne zdjęcia były tylko maską, za którą ukrywała własną złość i żal do byłego męża, raniąc przy tym swoje własne dziecko? Czy Magdalenka naprawdę była szczęśliwa, czy tylko odzwierciedlała emocje i oczekiwania matki?
Poczułam nagły przypływ gniewu. Gniewu na tę fasadę szczęścia, którą tak starannie budowała Honorata, nie zdając sobie sprawy z krzywdy, jaką wyrządzała swojej córce.
Ten list był jak zimny prysznic, brutalne przebudzenie z letargu obojętności. Był jak lustro, w którym zobaczyłam nie tylko niepokój innych rodziców, ale także potencjalne, tragiczne konsekwencje dla małej Magdalenki.
Teraz, siedząc w ciszy swojego mieszkania, z tym listem w dłoni, wiedziałam jedno. Nie mogłam dłużej być tylko biernym obserwatorem. Musiałam zrozumieć mechanizmy alienacji rodzicielskiej i znaleźć sposób, by pomóc Magdalence i jej ojcu, nawet jeśli on sam jeszcze nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. To był początek mojej własnej podróży w głąb tego złożonego i bolesnego problemu. Podróży, której celem było odzyskanie prawdy o życiu Magdalenki.
Zajrzyj do nas i sprawdź, czy książka jest już w sprzedaży! Niebawem uruchomimy przedsprzedaż!